Smutna historia Wysp Gaiola

Na wybrzeżu Morza Tyrreńskiego w Zatoce Neapolitańskiej znajduje się kilka najbardziej malowniczych wysp połączonych cienkim mostem. Pozostał za nimi szlak wysp śmierci. Musisz przyznać, że to piętno sprawia, że czujesz się nieswojo i mrozi ci krew w żyłach.

Skąd więc bierze się ta pasja? Mówi się, że w jaskiniach na wyspie mieszkał niegdyś czarownik-pustelnik. Mieszkał sam, uprawiał warzywa i owoce. Po pustelniku przez długi czas nikt nie osiedlił się na wyspach. Jednak na początku XX wieku w tych malowniczych miejscach pojawiła się willa, której właściciel wkrótce zmarł.

Dalej – bardziej prawie jak w filmie przygodowym. W latach 20. ubiegłego wieku wyspę kupił Hans Brown, który poślubił piękną dziewczynę. Wkrótce po ślubie młoda żona udała się na stały ląd, a po powrocie zastała zwinięte w dywan zwłoki męża. Wkrótce sama piękność została znaleziona zamordowana. Po młodej parze znaleziono innego mężczyznę, który ryzykował życie na wyspie Gaiola. Ale jego droga życiowa została skrócona równie nagle.

Wyspy Gaiola były coraz bardziej znane. Kolejni właściciele wyspy również zginęli lub popełnili samobójstwo. Ostatnim prywatnym właścicielem włoskich wysp Gaiola był Fiat Gianni Agnelli, włoski przedsiębiorca, główny udziałowiec Fiata. Kupił wyspę, ale nigdy tu nie był. Smutny los poprzednich właścicieli willi przeszedł przez nowego właściciela. Najpierw jego syn Eduardo popełnił samobójstwo, potem zmarł ukochany siostrzeniec Giovanni Alberto, któremu Gianni miał przenieść swój biznes. Kilka lat później sam „król Apeninów”, jak nazywano potentata samochodowego, odszedł.

Potem do dziś Wyspy Gaiola nie należą do nikogo i nie ma już nikogo, kto chciałby je zdobyć. Willa jest opuszczona, a same wyspy stopniowo toną pod wodą, budynki niszczeją, a nawet porośnięte są drzewami. Smutne incydenty, które przytrafiły się właścicielom tych miejsc, przyczyniają się do trzymania się od nich z daleka.